Dane wyjazdu:
30.00
TRP
30.00
Teren
01:30
RID
20.00
AVS
82.00
MAX
°C
M
Rockrider 9.1
Pierwsz raz po raz drugi =]
Sobota, 3 kwietnia 2010 · Dodano: 03.04.2010 | Komentarze 2
Po wyregulowaniu tego co opisałem w pierwszym poście, jazda okazała się bajecznie lekka. Pokonałem jeszcze raz podobną trasę, odwiedziłem te same miejsca i pojechałem w siną dal. Mimo braku sił jechałem dalej nie chcąc wracać do domu, robiło się coraz zimniej i dupa mnie co raz bardziej piekła od siodełka :P. Ale i tak nie chciałem wracać do domu. Pierwszy raz poczułem prędkość przy 75km/h podczas zjazdu wąską dróżką i omal nie zaliczyłem czołówki z jakimś autem, ale hamulce dały radę przy dużej prędkości. Z niedowierzaniem że mogłem tyle wbić na licznik (nie mam porównania, nie wiem ile to jest szybko a ile wolno na rowerze) pojechałem dalej i po chwili pokonując kolejny podjazd zacząłem sunąć z górki. W momencie kiedy spojrzałem na licznik było 82km/h i szczerze powiem że mogłem jechać szybciej ale się bałem. Nie czuję tego roweru jeszcze tak dobrze i nie ufam mu dostatecznie mocno żeby pędzić na złamanie karku. Poza tym nie mam kasku ani ochraniaczy. Nie wiem ile pokonałem podjazdów, ile zjazdów, ale wiem że momentami było ciężko i pojawiały się nawet chwile zwątpienia "nie wjadę, zawrócę i znajdę inną drogę", ale przystając na chwilkę jechałem dalej i ani metra nie podprowadziłem roweru, ani na minutę z niego nie zszedłem.
Dla zapalonych rowerzystów, którzy praktykują od kilku lat to pewnie żaden wyczyn pokonać 46km jednego dnia. Ale dla mnie to wielki sukces, bo to był mój pierwszy raz i jestem z siebie dumny. Moim celem jest podjazd na Szyndzielnie w Bielsku-Białej i będę go realizował :).